wtorek, 22 kwietnia 2014

Rozdział II "Przydział" cz. 1

Pociąg dojeżdżał już prawie do Hgsmeade. Uczniowie zaczęli ściągać bagaże z półek i ubierać szaty szkolne. Draco zebrał i schował do pudełka karty, w które grał z Mioną, a ona w tym czasie sprzątnęła czarami okruszki po ciastkach i fasolkach wszystkich smaków, które zakupili w pociągu.
-Zaraz zobaczysz Hogwart. Slytherin jest najlepszy.-powiedział dumnie o sowim domu.-W poprzednim roku znów odzyskaliśmy Puchar Domów.-zachwalał.-Mówię ci, Mionka, jeśli trafisz do nas, to już nigdy, nigdy, go nie stracimy, a Wieprzlej i Głupotter nie będą chodzili po szkole dumni z siebie jak pawie.
-Głupotter? Wieprzlej?-zapytała z nieukrywanym niezaciekawieniem w między czasie zdejmując walizkę z półki.
-Głupotter, czyli sławny Harry Potter-powiedział sarkastycznie również zbierając się do wyjścia.-I jego wielki przyjaciel Ronald Weasley.
Przepuścił w drzwiach Hermionę i ruszył za nią korytarzem
-Czytałam w Proroku o wyczynach tego Pottera.-wzruszyła ramionami z obojętnością.
-O!-zawołał zachwycony.-Twoja buntownicza natura jest na idealnej drodze do sukcesu.-arystokrata posłał jej szelmowski uśmiech, którym  łamał serca dziewczyn.-Szanowna panna Hermiona Rose Granger wstępuje w szeregi Czarnego Pana!-krzyknął udając, że rozdaje gazety, ale czerwonowłosa ucięła jego entuzjazm jednym stanowczym słowem: nie.
-Ale dlaczego?-Draco nie zrozumiał jej nagłego zacięcia się na czysto krwisty świat czarodziejów.
-Z tego samego powodu, dla którego ty zostaniesz kiedyś Śmierciożercą, a święta Joanna została spalona na stosie.-powiedziała patrząc mu dogłębnie w oczy.-To coś nazywamy przeznaczeniem.
-Ale...-Draco nie mógł uwierzyć, że zna tę dziewczynę dopiero od kilku godzin, a ona zachowuje się jakby była obok niego przez całe dotychczasowe życie.-Skąd ty TO wiesz?
-Umiem przetwarzać informację, które docierają do mojego umysłu.-odpowiedziała, a widząc jego wystraszoną minę, roześmiała się.-Nie martw się, nie przewiduję przyszłości.
-Ruszycie się w końcu?!-zapytał ktoś z tyłu stojący za ustawioną za nimi kolejką młodziaków.
-Dla ciebie, Potter?-odwrócił się z ponownie wymalowanym na twarzy uśmiechem.-Żeby kolejny Weasley mógł brudzić Hogwart?-zadał pytanie także jego koledze, tym samym prowokując go do niechybnie do pierwszej w tym roku bójki.
-Pieprz się Malfoy i lepiej zajmij tą swoja nową lalunią.-odpowiedział mu czerwony na twarzy Ron.
-Bardzo mi miło. Zapewne Weasley, jeśli się nie mylę. Rose Stronge.-wyciągnęła do niego rękę w przyjacielskim geście czekając na odwzajemnienie.
-Ron Weasley.-przedstawił się i uścisnęł jej dłoń. Nagle poczuł dziwne szarpnięcie w stronę dziewczyny, po czym udając, ze go przytula wyszeptała mu do ucha:-Jeszcze się za to policzymy, Wieprzlej.
***
Dwójka znajomych stanęła przed ogromnym zamkiem. Hermiona nie mogła uwierzyć, ze jest on jeszcze ładniejszy niż na pokazanych w książkach fotografiach.
 -Malfoy!-zawołał z tyłu niski męski głos.-Zaprowadź pannę Granger do Dumbledore'a.-powiedział Snape, gdy już znalazł się na tyle blisko, że krew zamarzła w żyłach dziewczyny, jednak gdy wypowiedział nazwisko dyrektora, przeraziła się jeszcze bardziej.
- Chodzi o tę bójkę w pociągu.-dopytał się.
-Niestety nie.-odpowiedział i odszedł w stronę Wielkiej Sali.
-Jessssssssu!-dziewczyna dopiero teraz pozwoliła sobie na upust emocji.
-Nie martw się, jeśli nie chodzi o wydarzenia z drogi, to nie będzie źle.-pocieszył ją i obejmując ją ramieniem, zaprowadził dziwnymi korytarzami i ruchomymi schodami, koło portretów sławnych czarodziei, do gabinetu dyrektora.
Jego uścisk dziwnie zadziałał na dziewczynę, niby taki zwykł odruch pocieszenia, a tak poprawił jej samopoczucie. Dawno nikt jej tak nie dodawał otuchy.
-Dalej musisz pójść sama.-powiedział i odszedł zostawiając ją przed zamkniętymi drzwiami.
Niepewnie zapukała kołatką wiszącą na drzwiach. z głębi pomieszczenia usłyszała cicho wypowiedziane "proszę". Otworzyła drzwi przybierając na twarz maskę zbuntowanej dziewczyny.
-Ach! Panna Granger! Spodziewałem się pani tutaj.-powiedział wskazując jej krzesło naprzeciw siebie. Usiadla i w milczeniu patrzyła wyczekująco na mężczyznę.- Hogwart niewiele się różni od Akademia Magii Beauxbatons. Tak jak i tam nie można łamać regulaminu. Pamiętaj, nie jest ważne, kto kim się urodził, ale czym się stał.-powiedział filozoficznie.-A teraz zapraszam cię do Wielkiej Sali, gdzie spotkasz swoje koleżanki..-wstał z krzesła i razem z dziewczyna wyszedł z pomieszczenia.

__________________________________________
No i dodaję połowę rozdziału. Jednak zastanawiam się, czy wstawiać połówki rozdziałów, tak jak teraz, czy lepiej zrobić dłuższą przerwę i wstawić całość?
Czekam na Wasze komentarze, gdyz one bardzo motywują do dalszej pracy :)

czwartek, 17 kwietnia 2014

1. "Jaki glanuś!" cz. 2

A jednak ten idiotyzm okazał się niezwykłą realnością. Studiowała wszystkie kierunki, do których miała dostęp już od trzech lat, ale nadal nie we wszystkie czarodziejskie "wynalazki" wierzyła, a szczególnie w tą błazeńsko wyglądającą ścianę. Normalny człowiek roztrzaskałby sobie o ten mur czaszkę i mimo to nie dostałby się tu. A ona, choć pochodzi z mugolskiej rodziny, jest niezwykła. Jest czarownicą. Rozejrzała się wokół. Wszędzie dostrzegła uczniów żegnających się z rodzicami. Tylko nieliczni stali sami, tak jak ona, a i oni starali się zawrzeć nowe znajomości i przyjaźnie. Przesuwając wolno wzrokiem po każdym z osobna, wyrabiała sobie o nich opinie. I z min uty na minutę coraz bardziej tęskniła za mamą. W tej chwili nie liczył się ten ostatni rok, kiedy w prawie każdym zdaniu słyszała o sobie te niecenzuralne wyrazy.
-Jaki glancuś!-usłyszała za sobą głos aż ociekający z kpiny. Jak zwykle, udając, że nic a nic nie interesuje ją zdanie innych, odwróciła się niespiesznie i ujrzała wysokiego szarookiego blondyna. I gdy już, już miała coś odpowiedzieć, stwierdziła, ze nie będzie przejmować się jakąś tlenioną fretką, więc obrzuciła go tylko pustym spojrzeniem, w którym nie było ani nienawiści, ani lęku. Jej wzrok zbił go nieco z tropu, gdyż każdy albo odpowiadał mu jakąś kąśliwą uwagę, albo chociaż rzucał spojrzenie pełne nienawiści, no a młodsi czasem nawet uciekali w popłochu. Na szczęście z niezręcznej ciszy wywołał go gwizd pociągu. Wokół zerwała się bieganina, a chłopak, korzystając z okazji, wtopił się w tłum. Zielonooka sprawdziła czy ma w kieszeni swoją szybkę, a wyczuwając jej krawędź, wzięła kufer i razem zresztą udała się do pociągu.
***
Przeszła korytarzem przez cały pierwszy wagon szukając wolnego przedziału, jednak takiego nie znalazła. Wszędzie siedzieli roześmiani przyjaciele, którzy wymieniali się wspomnieniami z wakacji lub pierwszoroczniacy siedzący na miękkich czerwonych ławach jak na szpilkach. A ona szła dalej w poszukiwaniu choć jednego pustego przedziału. Doszła już prawie do końca wagonu i nie znalazła takiego. W jednym z końcowych wagonów dostrzegła blondwłosego chłopaka, tego samego. który w tak bezczelny sposób zaczepił ją na stacji, majstrującego przy mugolskim telefonie bezprzewodowym. Nie wyglądał jakby na kogoś czekał, więc otworzyła drzwi  i nie pytając o pozwolenie usiadła naprzeciw niego. Nie zważając na to, ze bacznie ją obserwuje, włożyła na półkę swój bagaż. Z podręcznej torby wyjęła smartfona, którego dostała dwa miesiące temu "za dobre wyniki w nauce". Z bocznej kieszeni czarnej ramoneski wyjęła słuchawki tego samego koloru i podczepiła do aparatu. Zapowiadała się długa podróż, więc włączyła listę piosenek od samego początku. Podgłosiła piosenkę na maximum, aby nie słyszeć stukotu śrubek i śrubokręta. Już po sekundzie zatopiła się w rytmie ulubionej piosenki Dżemu-"Niewinni i ja". Kochała ich muzykę, a ich tym bardziej, gdyż był to zespół z Polski-kraju, z którego pochodziła jej babcia. Kiedy skończyła się piosenka, otworzyła oczy w celu ponownego jej odtworzenia, ale zamiast tego wystraszyła się tylko przelatującej przed jej oczami ręki.
-O! Śpiąca królewna się obudziła.-wyszczerzył zęby w szyderczym uśmiechu.
-Czego?-zapytała niezbyt grzecznie i nie zaprzeczyła słowom, że nie spała, ale za to wyciągnęła z uszu "kabelki".
- Pytałem ci się coś.
- Też się cieszę.-odwarknęła. Z jego zachowania już od pierwszych chwil zauważyła, że chłopak uważa się za wielkiego arystokratę. Niecierpiała takiego zachowania u innych ludzi, więc nie wierzyła, że kiedykolwiek się polubią, więc wolała tę sprawę zakończyć jak najszybciej.
- Szlama?-powtórzył. Dziewczyna parsknęła,a on nie spodziewając się odpowiedzi jaką zaraz usłyszy, myślał, ze zaprzeczy.
- A ja Strong Rose. Miło cię poznać Szlamo.-powiedziała do niego z jego perfidnym uśmiechem na ustach.
- Co?!-złość w nim buzowała, a twarz pokrył różowy kolor.
-Jajco!-zdenerwowana znów włożyła słuchawki do uszu.
- Spokojnie glancusiu.-odezwał się już spokojny. Zdążył się zorientować, że dziewczyna w złości jest nieobliczalna i myślał, że tym razem będzie miał nad nią przewagę. Jednak nie przewidział takiego obrotu sprawy. Dziewczyna w nagłym przypływie złości wstała nie zważając na to, że telefon spadł na podłogę, słuchawki się odłączyły, a z głośnika popłynęła muzyka włączona na cały regulator, i chwyciła go za krawat przyciągając tym samym ręką z ostrą bransoletką na nadgarstku jego twarz do swojej i wychrypiała:
- Jeszcze. Jedno. Słowo. A zginiesz.
W tym samym momencie do przedziału wpadła zaniepokojona hałasami wicedyrektorka-Minerwa McGonagall.
- Panno Granger, proszę zostawić pana Malfoy'a w spokoju!-wtargnęła pomiędzy nich.-Jak śmiesz się tak zachowywać!
-Mówiłem, ze będą z nią same problemy.-odezwał się stojący w drzwiach mężczyzna o czarnych, tłustych włosach sięgających mu do ramion.
Do dziewczyny dopiero teraz dotarło, co zrobiła. Znów tego nie kontrolowała. Wcale nie chciała tego zrobić.
-Ja... Ja... Na prawdę przepraszam.-wymamrotała ze spuszczona głową.
- Dziewczyno! Ty jesteś nieobliczalna!-nauczyciel nadal jej nie wierzył.-Minerwo-zwrócił się do przełożonej-Mówiłem to już Albusowi, ale on wcale mnie nie chce słuchać. Nie powinniśmy jej przyjmować. Sama widzisz, ze to dopiero pierwszy dzień, a już mamy z nią kłopoty.
-Severusie, myślę, ze nie powinniśmy o tym rozmawiać tutaj.-zbeształa o surowym spojrzeniem.-A co do ciebie, kara cię nie ominie.-powiedziała i wyszli.
W głowie dziewczyny pojawiły się najgorsze obrazy przyszłości. Wyrzucą ją ze szkoły. To było pewne jak dwa razy dwa.
-To jak ty w końcu masz na imię?-zapytał ją Ślizgon.
-Prawnie Hermiona, ale dla wrogów Rose.-powiedziała nie mogąc mu spojrzeć w oczy. Przed chwilą prawie go zabiła. Powinien być wściekły.
-Bo ostra i kolczasta?-zagadnął znów.
-Dokładnie.
-Podobało mi się to.-wziął ją z zaskoczenia.
-Co? To, że prawie cię zabiłam?-podniosła na niego, ale jej wzrok nie był już taki pewny jak na stacji. Błądziła nim po za ciasnym przedziale.
-Oczywiście.-powiedział poważnym głosem. przypatrzyła mu się dokładniej.
-Nie oczekuję z twojej strony litości. Przeprosiłam cię już. To prawda, co powiedział ten nauczyciel. Jestem niezrównoważona psychicznie. Powinni mnie zamknąć w Mungu.
-To dobrze, że tego jeszcze nie zrobili.-powiedział zagadkowym tonem.
-Jesteś najdziwniejszą osobą jaką do tej pory spotkałam. Na prawdę dziwię się dlaczego tu jeszcze siedzisz i ze mną rozmawiasz.
-Bo mi zaimponowałaś tym występkiem. Tym, że nie wybiegłaś z płaczem, gdy cię nazwałem szlamą.-mówił z prawdziwym podziwem w głosie.-To szczególnie wielka szkoda, ze nie pochodzisz z magicznej rodziny, gdyż nie trafisz do mojego domu.
-Slytherin?
-A jak!-wypiął dumnie pierś odsłaniając godło domu przypięte do koszuli.-Ale mam pewien pomysł.
-Jaki?-zapytała z ciekawością, ale ta szybko się ulotniła, gdyż spodziewała się, ze będzie chciał jej wymierzyć jeszcze surowszą karę.
-Poznajmy się od nowa.-wytrzeszczyła na niego oczy.-Nie patrz się na mnie jak żaba na słońcu.-uśmiechnął się szczerze do niej.-Malfoy. Draco Malfoy.-przedstawił się.
-Hermiona Granger. Dla wrogów Rose Strong.-wyciągnęła w jego kierunku dłoń, którą bez wahania uścisnął.
______________________
Wiem, ze długo czekaliście (mam nadzieję) na ten rozdział, ale były z nim pewne komplikacje. Pisałam go trzy razy, bo za każdym razem wydawał mi się źle napisany. Nadal nie jestem z niego w pełni zadowolona, ale nie wiem już, co poprawić.Rozdział dłuższy niż jego poprzednik. Czekam na Wasze komentarze, bo to bardzo motywuje do dalszej pracy. No i mam nadzieję, ze nie zniechęci Was to, ze pojawił się z małym opóźnieniem, ale zwichnęłam sobie w środę wieczorem kostkę na nadgarstku i mama nie kazała mi pisać, bo w ogóle nie powinnam nim teraz ruszać ;//
I na zakończenie życzę wszystkim Wesołych Świąt Wielkiej Nocy w magicznej atmosferze :*
PS. Czekajcie na zajączka! ^^ :P

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

...

Jak może ktoś zauważył, dodałam do góry kilka stron.
A teraz małe ich objaśnienie:
a) kontakt, czyli mój mail. W razie pytań, pisać! Chętnie Wam odpowiem :)
b) biblioteczka Hermiony, czyli spis rozdziałów
c) sowiarnia, czyli słowniczek pojęć
d) spamiki-tutaj możecie podawać linki do blogów
e) kiedy więcej?, czyli na kiedy przewiduję kolejny post. Uwaga! Jeśli będą jakieś opóźnienia, z góry przepraszam.

No, to tyle na razie ode mnie.

niedziela, 13 kwietnia 2014

Rozdział pierwszy - "Jaki glancuś!" cz. 1

Szkoda, ze nie było żadnych komentarzy, ale nie tracę nadziei i piszę dalej :)
______________________________________________

Ile osób tak na prawdę wie, co czujemy?
Nie, co powiemy, tylko to, co akurat siedzi w naszej głowie, bo słowa to kłamcy. A największymi kłamcami świata są przypuszczalne słowa pocieszenia. Będzie dobrze, weź się w garść, jutro to Ty im skopiesz tyłki, przestań o tym myśleć, jutro wzejdzie słońce... To wszystko bzdury! Skąd ktoś niby może wiedzieć, ze tak będzie? Był w przyszłości albo Tam i poznał dzień swojej śmierci? Albo może chociaż rozmawiał z Panią Ś? Nie? No to zagadka na miarę Herkulesa Poirota rozwiązana! Nikt nie zna daty i godziny, tak jak i nikt nie wie, czy jutro będzie lepiej czy gorzej. Bo przecież już dziś można odebrać sobie życie. Zycie-najpiękniejszy dar. Głupcem jest człowiek, który go nie szanuje. " W takim razie jestem największą idiotką świata"-pomyślała, ale usłyszała głos matki, który momentalnie wyrwał ją z  filozoficznych myśli i przywołał do rzeczywistości.
-..nie stanie. Nie myśl, tylko biegnij.-mama jak zwykle mówiła tylko potrzebne zdania. Nie było sensu prosić ją, aby powtórzyła, a poza tym początku można było się domyślić. Upychając w najgłębsze zakamarki umysłu rozmyślenia, ruszyła na ścianę między peronem dziewiątym a dziesiątym. Odległość wynosiła może dziesięć metrów. "Trzy sekundy" pomyślała, po czym do krótkiego rachunku matematycznego dorzuciła jeszcze jedno słowo-idiotyzm.

__________________________
Postanowiłam podzielić ten rozdział na dwie części z dwóch powodów: 1) zaraz przyjeżdżają do mnie goście 2) mam nadzieję, ze chociaż tutaj dodacie jakiś komentarz.
Dodatkowo, szukam bety :)
I czekam na Wasze opinie w komentarzach :)

sobota, 12 kwietnia 2014

Prolog

Zielonooka dziewczyna stanęła na balkonie szczelnie zamykając za sobą drzwi. Jej wnętrzem wstrząsnął zimny chłost powietrza, jednak dalej stała niewzruszona z nic niewyrażającą miną. Z kieszeni czarnych dżinsów wyciągnęła wcześniej dobrze schowanego papierosa i zapalniczkę. Nacisnęła ogień i zaciągając się dymem otoczyła wzrokiem pogrążone jeszcze we śnie miasto. Z drugiego piętra swojej kamienicy ujrzała jedynie jeden jadący niespiesznie w stronę centrum samochód. "Zapewne piekarz" przeszła jej przez głowę myśl, ale szybko odrzuciła od siebie tak przyziemne rzeczy i poczęła rozmyślać o nowej szkole, do której miała pojechać już za cztery godziny. Cztery godziny! Zostało tak mało czasu, a przez te dwa miesiące okres ten wydawał jej się nieskończonością. Nie lubiła pożegnań, bo niby z kim i po co miałaby to robić? Przed [przeprowadzką do tego nieludzkiego miejsca parę takich osób by się znalazło. Ale nie tu! W prawdzie nie była to dziura zabita dechami ani też żadne ogromne miasto typu Londyn, ale problem tkwił w tym, że nikt tu jej nie traktował poważnie. Jej styl i wyznania uważano za krótkotrwałe widzi-misie. Wiele osób urządzało z niej po prostu kpiny. A w domu też nie zamierzała siedzieć. Ciepło domowego ogniska... Jasne! Dom był ostatnim miejscem, w którym przebywała ze względu na pokój Mikusi i wiążącymi się z nimi wspomnieniami oraz obecność tego kogoś, kto ją spłodził. Były to jak dotąd dwie jedyne myśli, które wywoływały na jej twarzy grymas bólu i cierpienia, ale nigdy, przenigdy nie pokaże już łez. Łzy są słabością. Słabi ludzie potrzebują zrozumienia i wsparcia. Ale nie ona! Ona poradzi sobie już ze wszystkim sama. Nie będzie wysłuchiwać niesprawiedliwych uwag. A i te sprawiedliwe nie będą robić na niej większego wrażenia. Bo od Tamtej Chwili stała się Mroczna, a od Ostatniej również samotna...

_____________________
No i dodałam prolog. Jestem ciekawa, czy Wam się spodoba. Wiem, ze nie ma tu jeszcze nawet wzmianki o magii, ale uwierzcie, ze będzie ;) I mam nadzieję, że ktoś to wg będzie czytał. Będę wdzięczna za każdy komentarz :)